Stardew Valley to gra z 2016 roku, z miejsca okrzyknięta przez graczy duchowym spadkobiercą kultowego Harvest Moona, w którego zagrywaliśmy się lata temu na GameBoyach oraz ich emulatorach na PC. I na pierwszy rzut oka produkcja skupia się na tym samym: sfrustrowany pracą w corpo, stworzony przez nas bohater, przenosi się na odziedziczoną po dziadku farmę, która przez lata podupadła. Cel jest prosty, trzeba doprowadzić ją do dawnej świetności. Jednak, jak mówiłem, jest to tylko pierwsze wrażenie, bo gra jest znacznie bardziej rozbudowana od jej leciwego już protoplasty.
Ruszamy zatem na farmę!
Po rozpoczęciu nowej gry tworzymy swojego bohatera, wybierając jego płeć, fryzurę, kolor skóry i wzór koszulki. Prosty kreator postaci, chociaż opcji mamy do wyboru kilkadziesiąt. Jak na pikselową grafikę - całkiem nieźle. Dalej nadajemy mu imię oraz wybieramy wiernego pupila (kot lub pies), nazwę farmy i pierwszy naprawdę poważny wybór, który będzie miał wpływ na cały zapis: rodzaj farmy. Opcja ta została dodana w jednej z kolejnych aktualizacji, z początku gra oferowała jedynie zabawę na standardowej farmie, znakomitej do nastawienia się na typowe uprawianie roli. Teraz możemy również wybrać farmę „rzeczną”, czyli w zasadzie wysepki połączone mostkami, pod którymi wesoło szemrze rzeka, a my swoją ekonomię możemy oprzeć na połowie ryb. Na farmie „leśnej” możemy nastawić się na zbieractwo oraz pozyskiwanie drewna, jednak farma ta nie skreśla także farmingu, co wydaje mi się najefektywniejszym połączeniem. Trudny do zdobycia materiał jakim jest „hardwood” przestaje być w tym przypadku problemem. Możemy także wybrać „wzgórza”, co pozwala nam bez opuszczania farmy skupić się na górnictwie, a więc pozyskiwaniu kamienia, kruszców oraz klejnotów. A jeżeli nas to nie satysfakcjonuje, to na farmie „dzikiej” pojawiać nam się będą nocą potwory, z których możemy pozyskać mniej lub bardziej cenne przedmioty. Opcji jest zatem sporo i warto przemyśleć swój wybór.
Kiedy przejdziemy już przez krótkie, aczkolwiek urocze wprowadzenie, otrzymujemy pierwsze dwa zadania: zasiać otrzymane w prezencie nasiona pasternaku, które są pierwszym i najtańszym typem upraw, oraz zapoznanie się z wszystkimi mieszkańcami miasteczka. I jest to pierwsza rzecz, na którą gra kładzie spory nacisk: relacje z mieszkańcami miasteczka, na którego obrzeżach znajduje się nasza farma. Spotkamy tutaj postacie, które mają swój dzienny rytm, zatem w zależności od pory dnia, roku lub pogody możemy znaleźć je w innym miejscu na niemałej mapie. Możemy obdarowywać NPC-ów prezentami (dwa na tydzień dla każdej postaci), mają jednak oni swoje preferencje. Musimy wybadać (lub posłużyć się wiki) co dana postać lubi, a czego lepiej jej nie ofiarowywać. Rozmawianie z osobą oraz obdarowywanie jej prezentami skutkuje wzrostem (lub spadkiem) wskaźnika relacji. Co każde dwa „serduszka” możemy w konkretnym miejscu i porze uruchomić krótką scenkę z daną postacią. Mamy łącznie, poza tymi niezależnymi, dwanaścioro osobników, z którymi nasza postać może wejść w związek małżeński, o ile spełni wszystkie wymagania. W zasadzie jest po sześć męskich oraz żeńskich, gra umożliwia jednak związki z ludźmi tej samej płci. Zwiększanie wskaźnika znajomości z pozostałymi mieszkańcami będzie skutkowało otrzymywaniem od nich różnych prezentów. Poza tym każdy sklep ma swoje godziny otwarcia i dni, w które jest całkowicie nieczynny, chwile zatem zajmuje, zanim nauczymy się odpowiedniego „rytmu” naszego Pelican Town.
RPG w symulatorze? Bardzo proszę…
Zadań w trakcie rozgrywki dostaniemy bardzo wiele i możemy podzielić je na główne i poboczne, jak w grze RPG. Te główne dostaniemy za pomocą poczty lub w osobistej rozmowie z postacią, natomiast poboczne możemy znaleźć na tablicy ogłoszeń przy sklepie z nasionami. Polegają one przede wszystkim na przyniesieniu jakiegoś dobra konkretnej osobie lub ubiciu danego typu potwora. Pozostając już przy temacie RPG, to nasza postać także się rozwija, poprzez zdobywanie poziomów w konkretnych czynnościach. A że staje to właśnie poprzez wykonywanie danych czynności, dlatego też schemat jest bardzo prosty: im więcej łowimy ryb, tym lepsi się w tej czynności stajemy. To samo tyczy się zbieractwa, farmingu, górnictwa i walki. Trochę Elder Scrolls-owo.
Do tego wszystkiego dostajemy możliwość odkrywania kolejnych poziomów jaskiń, a w nich całkiem sporo rodzajów potworów, zależnie od poziomu. Wisienką na torcie jest także możność odrestaurowania miejscowego ratusza, w którym mieszkańcy przestali przebywać, więc z czasem uległ ruinie. Aby to zrobić, musimy zadowolić pewne sympatyczne duszki…. Mógłbym tak godzinami wymieniać kolejne aspekty, jakie
Stardew Valley nam oferuje. Faktem jest, że jak na tak niepozorną grę, to zapewnia ona co najmniej dziesiątki godzin rozrywki, zanim stanie się nieco schematyczna, zatem jej żywotność jest bardzo wysoka.
Strona audiowizualna
Co do wyglądu, to nie można wymagać cudów od grafiki 2D z widokiem z góry rodem z 16-bitowych konsol.
Jednak pozorna pikseloza ma w sobie coś urokliwego, nie razi w oczy. W sieci istnieje wiele fanowskich modów, które poprawiają grafikę, wizerunki postaci niezależnych lub całkowicie zmieniają klimat gry. Muzycznie, pomimo zastosowania prostych dźwięków, soundtrack stoi dość wysoko. Proste melodyjki wprowadzają w sielankowy klimat i pozwalają na odprężenie. Dźwięki z
Stardew Valley, takie jak odgłosy potworów, kroki czy uderzenia są wykonane porządnie, nie ma się do czego przyczepić.
Podsumowanie recenzji Stardew Valley
Podsumowując, jeżeli macie ochotę na symulator farmera, w którym można uprawiać warzywa i owoce, hodować zwierzęta, powalczyć, pozwiedzać, poderwać i w rezultacie zdobyć żonę/męża, dorobić się potomka i sporego majątku, rozwiązać kilka prostych zagadek i wpłynąć na komfort życia innych postaci – ta gra zdecydowanie jest dla Was. Zaręczam, że przyniesie sporo satysfakcji.