Jakoś mnie nie wezmie chyba tego rodzaju gra choc zapowiadala sie ciekawie nie powiem.
Są osoby, w których pokładamy nadzieje, wiedząc, że sprostają największym wyzwaniom, które stawia przed nimi los i inni ludzie. Wysoko postawiona poprzeczka nie stanowi dla nich żadnej przeszkody, świat stoi przed nimi otworem a przychylność i podziw ludzi jest na wyciągnięcie ręki. Ta zasada odnosi się także do rynku gier wideo. W przepastnym morzu projektów, które bawić mają graczy z przeróżnych krajów, są tytuły, od których oczekuje się zdecydowanie więcej niż po innych, szczególnie jak opatrzone są znaną marką, a na ich czele stoi ktoś wyjątkowo uzdolniony, mający już w swoim dorobku gry, które zachwycają i czarują do tej pory. Takim cyklem zdecydowanie jest wszystkim znana Syberia, nad której pięknością, melancholijnych urokiem, śliczną grafiką i klasycznym wykonaniem rozwodziłam się w niedawno umieszczonej na stronie recenzji . Dziś po przejściu Syberii 3, czuję się zdruzgotana, zawiedziona i nie zawaham się użyć tego słowa, zdradzona. Kontynuacja najcudowniejszej serii przygodowej w jaką przyszło mi grać w moim życiu, to jakiś koszmarny potworek, który nie wiedzieć czemu stara się przypominać poprzedniczki, ale zamiast cieszyć, tylko odstrasza.
W Syberii 3 po raz kolejny wcielamy się w Kate Walker, raczej byłą już prawniczkę, którą w pierwszej witającej nas cut-scence znajdujemy nieprzytomną, ledwie już żywą gdzieś na zaśnieżonym pustkowiu. Uchodzące z niej jakże młode jeszcze życie, ratuje koczownicze plemię Jukoli i ich duchowa przewodniczka oraz szamanka, która w sposób jej tylko znany przywołuje protagonistkę z powrotem do świata żywych. W kolejnej scenie nasza podróżniczka leży już na jakimś obskurnym i z pewnością niewygodnym szpitalnym łóżku. Szybko okazuje się, że jest obecnie pacjentką placówki prowadzonej przez dobrodusznego zwolennika Jukoli, doktora Zamiatina, zarządzanej przez stanowczą i wrogo nastawioną do owego plemienia i samej panny Walker panią doktor. Na dodatek protagonistka ścigana jest przez detektywa, którego zadaniem jest schwytanie jej, przewiezienie do Ameryki i postawienie przed sądem za domniemane morderstwo przez nią popełnione. W tym położonym na odludziu i zapomnianym przez świat szpitalu, Kate spotyka przewodnika wspomnianego plemienia, młodego chłopaka imieniem Kurk, który opowiada jej o śnieżnych strusiach, którym jego plemię musi ułatwić podróż do miejsca, w którym mają odbyć gody. Uczynna skądinąd kobieta, posiadająca, pozwólcie, że zacytuje fragment tekstu z gry: "twardy kręgosłup moralny" , postanawia oczywiście pomóc Jukolom i przy okazji uniknąć aresztowania i absurdalnych oskarżeń. Oczywiście jak się domyślacie, zostaje wplątana w przygodę, która niesie ze sobą wiele daleko idących konsekwencji.
To zapytanie ciśnie mi się na usta po przejściu tej gry a przyczyn jest wiele. Po pierwsze fabuła. Doskonale wiem, że przygodówki to taki rodzaj gier, który przyjmie każdy scenariusz, im historia jest bardziej zawikłana i nie z tej ziemi, tym dla fana tego gatunku lepiej. Tak też jest w przypadku wspomnianego projektu, z tą różnicą, że miał być on kontynuacją, a nią zwyczajnie nie jest. Nagle, nie wiedzieć czemu zostajemy wrzuceni w rozgrywkę, której starzy wyjadacze gier, tacy jak ja, nie rozumieją a nowym nie stara się jej wytłumaczyć. Pytam dlaczego ktoś z osób pracujących nad trzecią odsłoną serii nie pomyślał o tym, by jakoś nakreślić to co działo się w dwóch poprzednich częściach, choćby w formie krótkiej, prologowej animacji? Śmiem twierdzić, że przygodówka ta została stworzona dla zupełnie nowego pokolenia graczy, co zapewne nie jest dziwne, zważywszy na to, że rodziła się w bólach przez kilkanaście lat. Sytuacji nie naprawiają pojawiające się co jakiś czas nawiązania. Scenarzyści próbują się natomiast ratować włożeniem do "syberiowej" historii nieco aktualnych światowych problemów społecznych. Mamy więc segregację rasową, nietolerancję społeczną czy odrzucenie spowodowane innością.
Po drugie styl jej wykonania i grafika. Nie wiem czy wiecie panie i panowie z Microids, ale mamy rok 2017 i takie projekty jak Syberia, która zachwycała graficznie w dwóch poprzednich odsłonach zbliżających się wielkimi krokami do pełnoletniości, nie mogą stać w miejscu, ba..... powiedziałabym nawet cofać się w tył. Przejście na 3D, które nie jest w grach niczym złym, w przypadku Syberii 3 zawiodło, prezentując graczom wizualny koszmarek. Niektóre lokacje są zwyczajnie brzydkie, postacie stają się przeźroczyste a odwiedzane przez nas miejsca jakieś takie nijakie. Pozwolicie, że przytoczę tu jeden z licznych w grze przykładów graficznej niespójności. Padający ciągle śnieg nie przykrywa ulic, chodników czy domów, choć na zewnątrz jest wyraźnie zimno, co obrazuje para wydobywająca się z ust postaci. Choć przymglone, nieco senne i mało kolorowe acz niezwykle melancholijne lokacje miały sens w Syberii 1 i 2, w trójce wydają się brudne, pozbawione wyrazu i wyjątkowo puste. Równie licho wyglądają cut -scenki i animacje postaci, które robią dziwaczne miny, wyglądają inaczej niż podczas rozgrywki, a i poruszają się strasznie dziwnie. Protagonistka chodzi jakby miała ortopedycznie usztywniony kark, a jeden z lekarzy w szpitalu jakby wcale nie miał kręgosłupa. Oprócz narządu ruchu szwankuje im także narząd mowy, bowiem mimo tego, że tekst, który wypowiadają dawno już się skończył, one nadal ruszają ustami, co wygląda bardziej jak kłapanie, jest niesmaczne i nie dopuszczalne obecnie w grach.
Zaczynając grać w Syberię 3, co nastąpiło stosunkowo niedawno, współczułam wszystkim tym, którzy zakupili ją tuż po premierze. Rozumiem ich co czuli i wyobrażam sobie jakie słowa cisnęły im się na usta. Nie były to z pewnością pochlebstwa, bowiem optymalizacja gry i jej mechanika to coś co odpycha od zabawy nawet najbardziej wytrwałego gracza. Wszelakie problemy związane z płynnością rozgrywki, licznymi błędami i przycinkami, nie zniwelowały nawet kolejne ogromne w swej wadze patche. Trzeba sobie powiedzieć jasno i otwarcie. Syberia 3 to jeden wielki growy bug. Błąd goni błąd, niedoróbka niedoróbkę a wszystko potęguje fatalne ustawianie się kamery, przedziwny interfejs, koszmarne sterowanie postacią i brak możliwości zapisywania rozgrywki w dowolnym momencie. Już na wstępie wita nas wszystko znaczące zdanie, sugerujące, że lepiej jest grać na padzie. Niestety twórcy, jak się szybko przekonałam mieli rację, choć łudziłam się, że tak nie jest. Poprowadzenie naszej „Kasi” w odpowiednie miejsce to jest spory wyczyn. Wszyscy, którzy już choć chwilę grali w Syberię 3, wiedzą, że protagonistka to bardzo oporna growa postać. Muszę powiedzieć, że ten tytuł doprowadzał mnie prawie do płaczu, bo idąc panną Walker w przewidzianym przeze mnie kierunku, niemal zawsze obijałam się o sprzęty, wpadałam na ściany albo kręciłam się w kółko. Czarna rozpacz dopadała mnie gdy przyszło mi wejść i zejść ze schodów. Przez niezrozumiały przeze mnie pomysł z ustawianiem się kamery, która pokazuje widok z różnej perspektywy, idąc do góry nagle okazywało się, że „Kaśka” wędrowała w dół. Nie zliczę ile razy wchodziłam i schodziłam po tych nieszczęsnych schodach, by moje bohaterka znalazła się w końcu na miejscu. Do tego dochodziło ciągłe wczytywanie się lokacji. Po dwudziestym razie miałam już dość patrzenia na maszerującego śnieżnego strusia, oznaczającego ładowanie się gry. Zrozumiałabym gdyby działo się to tuż przed bardziej złożoną animacją, ale wczytywanie miało miejsca za każdym razem gdy tylko musiałam przejść przez drzwi, a jest to nieodłączny element tej gierki. Czekając aż moja pani znajdzie się tam gdzie chcę, mogłam spokojnie zrobić sobie kawki, albo zaparzyć meliskę na uspokojenie. Sterowanie postacią oraz ustawienia to nie jedyny problem. Dochodzą pomniejsze niedoróbki, typu znikająca postać, zapadanie się Kate w schodach, przenikanie przez ściany i sprzęty, znikanie przedmiotów z ekwipunku czy też wieszanie się gry, na który lekiem jest jedynie ponownie wczytanie rozgrywki... co oczywiście wiąże się z utraceniem postępów, które już dokonaliśmy. Grając więc, ma się wrażenie, że oddano w ręce graczy projekt, którego nikt nie testował, bądź robił to bardzo oglądnie.
Syberia 3 to po raz kolejny przygodówka, którą w pełnej polskiej wersji językowej zlokalizowało cdp.pl i po raz kolejny zrobiło to po przysłowiowych łebkach. Ponownie młode osoby mówią głosami staruszków, a te stare nagle zyskują barwę młodzieniaszka. Większość wypowiadanych teksów choć jest poprawna, to nie wyraża stosownych emocji, jest zwyczajnie mdła. Opisując wrażenia z poprzednich części wspominałam doskonałą w swej roli Brygidę Turowską. W tym wypadku Kate Walker otrzymała głos Anny Dereszowskiej i choć nie jest tragicznie, to aktorka sili się na udawanie swojej poprzedniczki, co wyjątkowo mocno słychać na początku. Chwilami nie wiedząc kto wciela się głosowo w protagonistkę, możemy odnieść wrażenie, że to pani Turowska. Niestety z czasem jest tylko gorzej, emocje związane z dialogami opadają, zdania wypowiadane są od niechcenia, a aktorka cieszy się w chwilach, gdy powinna smucić i zniża tembr głosu wskazujący na smutek wtedy gdy powinna się radować. Nawet mój ulubiony automat stracił swoją charyzmę i nieco przyblakł.
Dziwactwem jest wprowadzenie w grze czegoś na wzór produkcji od Telltale Games. W czasie rozmów do wybrania mamy kilka opcji dialogowych i choć nie są one jak w przypadku gier kalifornijskiego studia ograniczone czasowo, to jesteśmy przez postać, z którą rozmawiamy stale poganiani. Pomijając fakt, że jest to denerwujące oraz niegrzeczne, to w dodatku nie mam pojęcia czemu ma służyć. W efekcie sprowadza się to do tego, że klika się na jedną z opcji rozmowy pośpiesznie, nie zastanawiając się czy jest ona właściwa.
Słabo wypada także polskie tłumaczenie, które nie dość, że nie tłumaczy wszystkiego, to jeszcze określa przedmioty nazwami, które do nich nie pasują. I tak na przykład kanister to według polskich tłumaczy pusta butla gazowa.
Są na szczęście jasne strony tej słabiutkiej przygodówki, czyli zagadki, które stoją na dość wysokim poziomie, choć ich mechanika zawodzi, jest również muzyka, która jest jak we wszystkich grach z serii doskonała. Podczas gry zmierzymy się bowiem z wieloma zadaniami logicznymi o różnym poziomie trudności i ogromem przedmiotowych. Zachwycimy się też motywami muzycznymi, które nie tylko budują klimat w zupełnie wyjątkowy sposób ale i przywodzą na myśl melancholijną rozgrywkę, którą delektowaliśmy się w poprzednich odsłonach serii. To chyba jedyny element Syberii 3, który tak naprawdę łączy serię i który zasługuje na dużego, jak nie ogromnego plusa.
Dawno nie czułam się tak rozżalona pisząc podsumowanie recenzowanego tytułu, ale niestety tak się stało. Syberia numer trzy to tytuł, który zamiast zachwycać, jak jej poprzedniczki, denerwuje i odstrasza. Liczne błędy, fatalne sterowanie, okropna optymalizacja i denerwująca mechanika, sprawiają, że zwyczajnie nie chce się w nią grać. Takie, a nie inne zakończenie, o którym z wiadomych przyczyn nie mogę wspominać, otwiera twórcom furtkę do czwartej części. Ale czy na pewno jest to dobry pomysł… może lepiej będzie zachować się jak Kmicic z Potopu, poczekać na cios szabelką między oczy, paść na twarz i już więcej się nie podnosić. Póki co należy czekać na kolejne poprawiające sprawność gry poprawki albo zacisnąć zęby i skupić się na fabule, rozwiązywać zagadki i delektować się muzyką. Zdecydujcie sami!
Jakoś mnie nie wezmie chyba tego rodzaju gra choc zapowiadala sie ciekawie nie powiem.
Wszelkie Prawa Zastrzeżone.
Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu
Też odczułam, że Syberia była robiona nie tyle dla "starych" graczy, a dla obecnego pokolenia. Pewnie twórcy chcieli dotrzeć do jak największego targetu, wiedzieli, że ci, którzy lubią serię, sięgną po tę część. A nowi być może będą chcieli się co do niej przekonać. Problem ze schodami miałam i ja, to był koszmar :D ogólnie sterowanie, grafika raczej kiepskie... co tu dużo mówić.