Gatunek gier RPG niestety w ostatnim czasie nie doczekał się wielkich zmian, w zasadzie poza zwiększaniem jego jakości i odświeżaniem formuł, nie ma tutaj żadnych większych rewolucji. Niemniej nie brakuje gier stawiających na kreatywne podejście do tematu, czego dowodem był chociażby
Torment Tides of Numenera czy
Seven The Days Long Gone. Niedawno kolejny tego typu tytuł trafił na rynek, w postaci
Iron Danger, dzięki któremu odkryjemy interesujący świat inspirowany folklorem fińskim w połączeniu z nowoczesnym steampunkiem. Czym jest zatem najnowsza propozycja Action Squad Studios i Daedalic Entertainment? Odpowiedzi znajdziecie w poniższej recenzji
Iron Danger, do której mam przyjemność Was zaprosić.
Okruch, który wszystko zmienił...
Kipuna, nasza bohaterka, to zwykła dziewczynka spędzająca spokojnie czas w swojej wiosce wraz z rodziną. Pewnego dnia pojawiają się wojska królowej-wiedźmy Lowhee, które atakują także to miejsce, zmierzając w kierunku Kalevalii, którą chcą unicestwić. Protagonistka stara się szybko uciec, jednakże w trakcie ucieczki dochodzi do wypadku w wyniku którego umiera. Los jest jednak dla niej łaskawy, ponieważ jej serce wbija się w nietypowy przedmiot. Otóż Okruch posiada wyjątkową, magiczną moc, dzięki której dziewczyna będzie mogła władać upływem czasu. W ten sposób udaje jej się przetrwać, jednakże jest to jedynie początek przygody, niejako zmuszającej ją od zdobywania kolejnych Okruchów
Spoiler!
Zresztą faktycznie Kipuna nie ma żadnej większej chęci odkrywania kolejnych potężnych przedmiotów, a tworzący jej Topi, Lemichen oraz Uzdrowicielka przez cały czas starają się ją wesprzeć. Dziewczyna tym mocniej nie jest z tego zadowolona, jednak i tak nie ma większego wyboru….
Na co postawiło Action Squad Studios z Daedalic Entertainment?
Ze względu na strukturę rozgrywki fabuła tak jak i ona dzielona jest na rozdziały oraz podrozdziały w postaci misji, które oferują nam zróżnicowaną prezentację opowieści. Iron Danger stara się bawić formą, choć oczywiście najwięcej jest etapów z potyczkami, jednakże te są fabularnie w miarę rozszerzane. Nie brakuje jednak momentów, gdy liczy się tylko i wyłącznie historia, zarówno naszych bohaterów jak i całego świata przedstawionego. To miłe, ponieważ tym mocniej podkreśla to istotną rolę tego aspektu gry. Całość realizuje się poprzez dialogi, prowadzone z wieloma postaciami. To za ich sprawą poznajemy teraźniejszość, przyszłość oraz przeszłość, która tak jak główna zaleta rozgrywki miesza się i eksperymentuje z formą. Bez dwóch zdań wykonano sporo dobrego, choć w ramach ograniczeń nie udało się uniknąć chociażby braku zadań pobocznych czy zwykłych notek rozszerzających naszą wiedzę. To ostatnie jest w miarę rozwijane przed specjalne przedmioty, przy czym nie ma tego super wiele. Może to jednak i lepiej, gdyż komunikaty są zazwyczaj krótkie.
Action Squad Studios niestety nie umknęło pułapki pierwszej części dla serii, ponieważ wyraźnie dostrzec można, że
Iron Danger zarysowuje nam często warunki dla kolejnych gier. To właśnie ten element najbardziej negatywnie wpływa na odbiór historii Kipuny i jej kompanów, przy czym całość jest bardzo, bardzo dobra. Co prawda pojawiają się absurdy,
Spoiler!
pokroju totalnego olania tematu kuzynki, z której partnerem nasza młoda dziewczyna ewidentnie flirtuje… Z resztą niektóre relacje są wyjątkowo dziwne i budzą przynajmniej wątpliwości. Ktoś także źle zarysował zmiany charakteru czy postawy, które są zadziwiające i nie utrzymują one spójności.
, niemniej nie ma ich zbyt wiele, a co za tym idzie cieszyć się możemy z dobrej jakości. Z ograniczonych zasobów wiele wyciągnięto i po prostu warto docenić nie tylko starania, ale także kreatywność opracowanego świata przedstawionego, który jest faktycznie wyjątkowy, świeży i potrafi zaskoczyć.
Czemu Iron Danger?
Tytuł gry najprawdopodobniej odnosi się do zagrożenia z Północy, które posługuje się zasadniczo potężnymi maszynami napędzanymi paliwem, niemniej w trakcie rozgrywki potyczki te nie są mocnym odejściem od pozostałych potyczek. W związku z czym pozostaje pewne nieporozumienie.
Spoiler!
Niemniej zakończenie Iron Danger jasno wskazuje, że do czynienia będziemy mieli także z kontynuacją, która powinna być w większym stopniu powiązana z nazwą produkcji i “Żelaznym Zagrożeniem”, o którym jest mowa.
Zarządzanie czasem może być naturalne...
Czas, oddech i sporo oryginalnych pomysłów sprawiają, że każda walka stanowi dla gracza spore pole do zabawy strategicznej, za sprawą której możemy wielokrotnie próbować podejść przeciwników, przy okazji doświadczając oddzielnych doznań. Studio zdecydowało się zapewnić graczom szeroki zakres umiejętności, mocy oraz gadżetów. Za ich sprawą będziemy w stanie dyktować sytuację w potyczkach, choć nie zawsze to my będziemy w takiej roli. Gdy z wielu stron jesteśmy otoczeni, a kusznicy wypuszczają kolejne bełty bardzo łatwo jest o błąd śmiertelny, po którym musimy cofnąć się w czasie, aby go naprawić. Możemy też tego oczywiście nie robić jeżeli uznamy, że zadane obrażenia nie są tego warto. W moim wypadku na poziomie normalnym, wyzwanie było odpowiednie, choć sam je sobie podniosłem próbą dokonania idealnego starcia bez otrzymanych ciosów. W 100% nie udało mi się tego zrealizować,
Spoiler!
ze względu na momenty, gdy możemy pokierować potężnym mechem
, przy czym całą tę sesję mogą uznać za niezwykle udaną.
Walkę zazwyczaj i tak musimy stoczyć, choć zdarzają się etapy, w których musimy posiłkować się ucieczką, chyba, że uda nam się pominąć pojedynczych przeciwników czy oddział. Nie jest to jednak standard, w związku z czym przez cały czas musimy skutecznie dbać o to, abyśmy nie zginęli, gdyż w innym wypadku upływ czasu i tak nas do tego zmusi. Ponadto dotyczy to wszystkich protagonistów oraz obejmuje to również odpowiednie kierowanie ich poczynaniami. Wszyscy dysponują odmiennymi umiejętności, przy czym Kipuna może się pochwalić zdecydowanie większą porcją mocy, dzięki którym jest ona w stanie kontrolować czymś więcej niż nawet potęgą natury (ogień, lód, rośliny).
Postęp dokonuje się po zaliczeniu zadania, przy czym dotyczy on jedynie kwestii umiejętności, nie znajdziemy tutaj lepszego sprzętu. Co prawda Topi otrzymuje potężną zbroję, lecz jest ona jedynie kwestią wizualną. Okno z tym związane umożliwia nam także ujrzenie gdzie w świecie przedstawionym się znajdujemy i co się dzieje oraz co przedstawia zarys tego co czeka niebawem.
Rozgrywka jest wciągająca, gwarantuje nam sporo atrakcyjnych oraz satysfakcjonujących doznań, dzięki którym będziemy się mogli cieszyć z wysokiej klasy pojedynków, do których czasem się możemy przygotować, niekiedy zostajemy zaskoczeni, a momentami sesje te są bardzo długie oraz niezwykle interesujące. Kontrola Oddechów w większości przypadków wystarcza nam do skutecznego mierzenia się z licznymi i różnorodnymi przedstawicielami różnych frakcji, niemniej momentami musimy osobno podchodzić do tego co zrobią nasi adwersarze. W końcu pole walki dostarcza nam dodatkową przewagę lub jej brak, natomiast nasza zmiana decyzji może spowodować, że sztuczna inteligencja błyskawicznie na to zareaguje i sprawi, że nasze dotychczasowe plany ponownie zostaną obalone. W ten sposób poszukujemy rozwiązań optymalnych, przez co niekiedy musimy zrezygnować z całych segmentów ruchów.
Iron Danger niczym… John Wick Hex
Może będzie to nietypowe porównanie, ale pod względem feelingu Iron Danger ma sporo podobieństw do
John Wick Hex, gdzie także liczyła się każda chwila, a my mogliśmy kontrolować jej przebieg. W tym wypadku jednak otrzymujemy więcej swobody i możemy naprawiać swoje błędy, na co nie mógł sobie pozwolić bohater filmowy. Mechanika Oddechów wypada znakomicie, choć początkowy samouczek odnośnie jego działania zbyt słabo akcentuje jak możemy swobodnie posługiwać się jego upływem, osobnym dla obu bohaterów.
Piękno Kalevalii...
Oprawa wizualna co prawda korzysta z odwzorowania realistycznego rzeczywistych rozwiązań, lecz te niekiedy są wzmacniane poprzez fantastyczne wynalazki oraz stylizowane, “miękkie” wykończenie, które razem składa się na ostateczny, estetyczny i zwyczajnie ładny obraz. Gęsta roślinność robi robotę, zarówno wizualnie, jak również pod względem rozgrywki, dzięki czemu to co obserwujemy często ma znaczenie także w walce czy zwiedzaniu. Rozdzielczość nie jest imponująca, ale z tej perspektywy robi ona swoją robotę należycie. Wybrana kolorystyka jest nie tylko wyrazista, ale także gwarantuje nam odpowiedni poziom przejrzystości.
Interfejs użytkownika początkowo zupełnie mi nie pasował, jednakże z czasem się nie do niego przekonałem. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że jest to wina słabego w tej dziedzinie samouczka, który nie tłumaczy nam odpowiednio dobrze jak powinniśmy działać i jak dana kwestia wpływa na nasze doświadczenia przez kilka godzin.
Muzyka oferuje nam sporo przyjemnych utworów i akcentów bliższych naszej strefie świata, co docenią fani ścieżki dźwiękowej, chociażby Wiedźmina 3 Dziki Gon. System w tym wypadku nie jest tak rozbudowany, ale zawartość jest o wiele mniejsza, przez co nie ma to takiego znaczenia.
Udźwiękowieniu nieco brakowało precyzyjności, przez co nawet pod tym względem trudno jest usłyszeć następujące po sobie kroki wrogich żołdaków, którzy wykorzystują nasze położenie kamery, aby nas zaskoczyć. Wychodzi to atrakcyjnie, jednak pozbawia nas istotnych informacji.
Czy mamy jakieś błędy?
Z jakiegoś absurdalnego powodu zdecydowano się usunąć mechanikę ręcznego zapisu, nie wprowadzając w jej miejsce nawet checkpointów, przez co jeżeli nie możemy fizycznie dokończyć zabawy musimy grę wyłączyć i rozpocząć… od samego początku poziomu. W ten sposób niestety tracimy czas, ponieważ na wstępie nie sposób ocenić jak długo będziemy walczyć, a momentami są to faktycznie długie sesje.
Pod koniec rozgrywki niestety natrafiłem na dwa rozdziały w trakcie których dostępna była zadziwiająca ilość błędów i niedociągnięć nawet podstawowych mechanizmów. Przez pewien czas nie działał upływ czasu, znikali przeciwnicy, fizyka nagle zaczęła wariować, a przejście kolejnych fragmentów było uciążliwe. Sama końcówka stała już na wyraźnie lepszym poziomie.
Recenzja Iron Danger - Świetna gra z wadami...
Po wyśmienitym
Disco Elysium, gatunek RPG doczekał się kolejnego przedstawiciela w postaci właśnie
Iron Danger, które może się pochwalić atrakcyjną formą, grafiką, pomysłami oraz spójnością, dzięki której udanie spędzicie te kilka godzin. Co prawda rozgrywka jest zdecydowanie liniowa, jednakże nie przeszkadza nam to w zabawie, ponieważ twórcy skutecznie wykorzystali szeroki zakres narzędzi oraz możliwości cieszenia się dopracowaną rozgrywką i szeregiem umiejętności i gadżetów, dzięki którym będziemy mogli skutecznie pojedynkować się z wieloma przeciwnikami. Szkoda, że poza naszą główną bohaterką cała reszta niestety nie dysponuje większą ilością możliwości działania, choć to można poprawić przy okazji kontynuacji.
W chwili obecnej zdecydowanie warto się zapoznać z tym niezależnym tytułem oraz jego atrakcyjną i przystępną walką, za sprawą której będziemy mogli skutecznie eliminować zagrożenia, jednocześnie eksperymentując jak skutecznie możemy połączyć poszczególne umiejętności, zadając przeciwnikom jeszcze większe obrażenia. Nie jest to gra idealna, ale bez wątpienia super przyjemnie spędzicie kilka godzin, szczególnie w takim okresie jakim jest epidemia koronawirusa.
Dziękujemy twórcom i wydawcy za udostępnienie recenzenckiej kopii Iron Danger
Grę recenzowaliśmy w wersji na komputery osobiste na stacjonarnym komputerze Actina AMD50, w wersji na platformę Steam.